Tramwaje Warszawskie są praktycznie gotowe do ogłoszenia przetargu ramowego na zakup nowych tramwajów. Przewoźnik chce kupić do 160 tramwajów, zarówno jedno- jak i dwukierunkowych, z czego 20 pojazdów to zamówienie podstawowe. Problemem są środki finansowe, których TW ciągle nie mają, a zdaniem spółki ogłaszanie przetargu bez zabezpieczonego finansowania mija się z celem. Kiedy Warszawa doczeka się więc kolejnych nowych tramwajów?
Tramwaje Warszawskie wciąż nie ogłosiły
długo zapowiadanego przetargu na nowy tabor tramwajowy. Przewoźnik planuje postępowanie ramowe na 160 wozów, z czego 20 jako zamówienie podstawowe, a 140 kolejnych w ramach prawa opcji. Pojazdy mają mieć długość do 33 metrów. O szczegółach przetargu i planach na zakupy nowych pojazdów rozmawiamy z Wojciechem Bartelskim, prezesem Tramwajów Warszawskich.
JR: Chciałem zacząć od pytania o przetarg na nowe tramwaje. Kiedy można się go spodziewać oraz ilu i jakich wozów ma dotyczyć? Wojciech Bartelski, prezes Zarządu Tramwajów Warszawskich: Planujemy ogłosić przetarg ramowy na zakup do 160 tramwajów (w zamówieniu podstawowym – 20 tramwajów jednokierunkowych, a w opcji – 44 jednokierunkowych i 96 dwukierunkowych). Aktualnie, niestety, nie mamy zapewnionego finansowania na te pojazdy, ale czynimy starania, by zabezpieczyć odpowiednie fundusze. Nie odpowiem na razie na pytanie, czy to będą środki unijne, rządowe, własne czy też kredyty – możliwości jest kilka. Natomiast formuła przetargu ramowego umożliwia nam złożenie zamówienia na kolejne tramwaje dopiero w momencie, gdy pojawią się odpowiednie środki. Oczywiście musiałoby to nastąpić w rozsądnej perspektywie, a nie za 10 lat – jeśli więc nie zabezpieczymy finansowania w ciągu najbliższych dwóch lat, to ostatecznie zakup nie dojdzie do skutku.
Poprzedni rząd centralny swoimi działaniami ograniczył możliwości finansowe samorządów – zwłaszcza tych większych. Pomimo tego udało nam się zrealizować szereg ogromnych zadań infrastrukturalnych. W tym roku oddaliśmy ponad 10 km nowych torowisk. To
trasa na Kasprzaka,
na Sielce,
do Wilanowa czy wreszcie
zajezdnia Annopol. To wszystko miało jednak swoją cenę: projekty te wydrenowały fundusze na inne inwestycje tramwajowe i po prostu zabrakło środków na nowy tabor.
Przygotowujemy się technicznie do zakupu pojazdów, wyciągamy wnioski. Sądzę, że rynek też jest gotowy. Na pewno swoje ambicje mają producenci, których tabor już jeździ po Warszawie. Nowy produkt gotowa jest dostarczyć Pesa, do tego mamy Hyundaia. Jest też szereg innych producentów, którzy zaczęli patrzeć na rynek warszawski poważniejszym okiem. Oceniam , że przed laty firmy zachodnie – takie jak Siemens czy CAF – traktowały nasze przetargi jako tzw. złoty strzał. Producenci dawali wysokie oferty z myślą „może się uda – na bardzo wysokiej marży”. Teraz, wedle naszego rozeznania, realne zainteresowanie naszym przetargiem wyraża 6 lub 7 wiodących producentów tramwajów, co cieszy, bo jednak stwarza szansę realnej konkurencji, na której nam zależy.
Przypomnę, że poprzednie przetargi na zakup nowych tramwajów ogłaszaliśmy w 2017 r. i 2018 r., a umowę z Hyundaiem podpisaliśmy w 2019 r. Przy wielkości naszej floty powinniśmy mniej więcej co dekadę organizować spory przetarg. Przy czym nasze przetargi na 123 czy 160 tramwajów mogą wydawać się duże, ale przy trwającej rozbudowie sieci takie zakupy tylko w ograniczonym zakresie pozwalają na wycofanie starych tramwajów wysokopodłogowych. Czas na zakup kolejnych wagonów nieubłaganie się zbliża, bo mamy przecież w ruchu stare „stopiątki”. Chcemy się ich pozbyć, ale – niestety – na pewno nie nastąpi to w tej dekadzie. Nie mogę też zagwarantować dokładnych dat. Tym bardziej że po oddaniu linii do Wilanowa po stolicy jeździ rekordowa liczba brygad – w szczycie ponad 450.
Pozostaje kwestia funduszy. Aktualnie jeden nowy tramwaj kosztuje ponad 10 mln zł netto – przy planowanej wielkości zamówienia, jak łatwo policzyć, mamy już kwotę idącą w miliardy. Niedługo ma wejść w życie ustawa o poprawie finansowania samorządów i ona powinna pomóc także Warszawie. My czekamy i cały czas trzymamy rękę na pulsie.
JR: Jeśli w tym roku uda Wam się zapewnić jakieś finansowanie, to jest szansa, że ten przetarg ruszy w tym roku?
WB: Tak, zdecydowanie jest taka szansa, bo naprawdę – jeżeli chodzi o przygotowania – jesteśmy bardzo zaawansowani. Powiem więcej, my możemy ogłosić to postępowanie już teraz, ale przetarg bez zabezpieczonego finansowana jest, jak wspomniałem, bezcelowy. Rynek też się nie zmobilizuje, jeśli będzie wiedział, że my dopiero szukamy środków i nasze zamówienie nie jest do końca pewne. Tramwaje to nie są w końcu pojazdy „z półki”, które mogą być sprzedawane od ręki.
JR: Czy chcecie ciągle dywersyfikować liczbę kupowanych tramwajów i ciągle inwestować w tabor zarówno jedno- jak i dwukierunkowy?
WB: Zdecydowanie chcemy zdywersyfikować te wartości, tym bardziej, że już ostatnio zakupiliśmy sporo wozów dwukierunkowych. Natomiast de facto to powinna być dyskusja o komforcie podróżnych, mieszkańców i naszych motorniczych.
Każda kolejna seria kupowanych przez nas tramwajów odzwierciedla aktualne trendy rynkowe dotyczące taboru. 10 lat temu było oczekiwanie, żeby wewnątrz tramwajów były szerokie przejścia dla pasażerów. To skutkowało sztywnymi wózkami w Jazzach, co miało swoje konsekwencje – tramwaje te są głośniejsze na łukach i bardzo szybko zużywają szyny. W Hyundaiach jest z kolei problem z kabiną motorniczego, która znajduje się bardzo wysoko, nad wózkiem. Zarówno Jazzy, jak i Hyundaie mają też zdecydowanie za mało miejsc siedzących w stosunku do potrzeb. Skarżą się na to nasi pasażerowie – obserwujemy starzenie się społeczeństwa, więc ten problem będzie tylko narastał. Z tych wszystkich doświadczeń wyciągnęliśmy wnioski. Liczę że najnowszy przetarg zoptymalizuje wymagania wobec taboru.
Jestem przekonany, że musimy zmienić podejście do kupowanych tramwajów. W mojej ocenie nie jest konieczne zapewnienie przejezdności na wózku przez całą długość tramwaju – dla pasażerów z ograniczonymi możliwościami poruszania się zapewniamy wielofunkcyjne strefy i wyznaczone miejsca w rejonie drzwi. Obecnie mamy najbardziej przestronne tramwaje w Polsce, z szerokimi przejściami, ale znacząco ogranicza to liczbę miejsc siedzących.
Na marginesie – Warszawa ma zdecydowanie za wąską skrajnię, wynoszącą maksymalnie 2,45 m. Mogę rekomendować wszystkim miastom, które budują swoją sieć tramwajową od zera, żeby robić ją pod skrajnię 2,6-2,65 m. To pozwala na zapewnienie jeszcze wyższego komfortu – i możliwość zastosowania układu foteli 2+2.